
Jan Niedźwiecki
Jan Niedźwiecki
Urodził się 31 maja 1926 roku w Bydgoszczy. W sierpniu 1944 roku, jako osiemnastolatek, zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego (obowiązująca granica wieku dla poborowych wynosiła wtedy 21 lat), ukończył szkołę podoficerską i został wcielony do trzeciego pułku ułanów Samodzielnej Brygady Kawalerii. Brał udział w walkach o Wał Pomorski, forsował Odrę, walczył o wyzwolenie obozu jenieckiego, i o Berlin.
Po wojnie szkolił ułanów, najpierw w szkole podoficerskiej kawalerii w Koszalinie, a później na warszawskim Czerniakowie. W 1955 r. zwolniono go do cywila.
Po studiach pracował w bankach PKO i BGŻ, a następnie w Ministerstwie Finansów i w Najwyższej Izbie Kontroli.
Brał udział w maratonach w Nowym Jorku, Berlinie, Wiedniu, Pradze, Brześciu i w wielu miastach polskich.
Ma 25 odznaczeń – bojowych, cywilnych i sportowych oraz stopień porucznika nadany, jako kombatantowi, przez Prezydenta RP.
Pan Jan, filatelista z zamiłowania martwi się fatalnym stanem wielu państwowych obiektów sportowych, których nikt w Rzeczypospolitej Polskiej nie restauruje. Dziwi go – zadłużenie wobec państwa szpitali, które… są państwowe. Gorszy – polityczne zaangażowanie księży. Zastanawia – brak zainteresowania jego dorobkiem ze strony instytucji muzealnych. Ubolewa – nad niedostatkiem bezpłatnych obiektów sportowych dla młodzieży. Napawa optymizmem – wiara we własne siły.
Rozmowa z Janem Niedźwieckim,
wielokrotnym mistrzem weteranów w biegach
Panie Janku, jeszcze kilka miesięcy temu występował Pan w telewizji jako żywa reklama tak zwanego kosmodisku, a teraz co Pan robi?
» To, co robię od 28 lat, czyli biegam na długie dystanse.
A fikołki na trasie też Pan robi?
» Co to, to nie! W maju ubiegłego roku skończyłem 80 lat i stwierdziłem, że najwyższy czas oszczędzać kręgosłup, żeby nie wypaść z toru. Nie ukrywam, że chcę biegać do setki, a później… się zobaczy!
Ile to już kilometrów będzie Pan miał wtedy na „liczniku”?
» Jeżeli teraz, na swoje 80-lecie uzbierałem 80 tys., to mam nadzieję, że jako stula-tek dobiję do stu tysięcy kilometrów.
A co na to wierne serduszko?
» Na razie pozwala prawie na wszystko.
To chyba znaczy, że może Pan z ufnością patrzyć w przyszłość!
» Z natury jestem optymistą, więc dobrych chęci nigdy mi nie brakowało. Okrążyłem dwukrotnie kulę ziemską i dobrze by było zaliczyć jeszcze przynajmniej połówkę.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Pański sportowy debiut wcale nie przypadł na młode lata…
» To prawda. Moje młode lata przypadły akurat na czas wojny, a następnie odbudowy kraju. Nie było czasu na sport, bo musiałem podjąć pracę, a jednocześnie kontynuować naukę, przerwaną w okresie okupacji. Maturę zrobiłem w 1955, później dostałem się na AWF, ale gdy minęło półtora roku, lekarze orzekli, że się nie nadaję, bo moje serce jest do niczego. W tej sytuacji musiałem wybrać coś innego i w roku 1973 ukończyłem studia na Wydziale Prawa i Administracji przy Uniwersytecie Warszawskim.Miałem 51 lat i czułem się jak stary dziadek.
Część druga: http://www.sylwestrowe.com.pl/byle-do-setki-mistrz-weteranow-w-biegach-jan-niedzwiecki-cz-2/